Recenzja filmu

Dawno temu w Chinach (1991)
Hark Tsui
Kent Cheng
Rosamund Kwan

Mistrz Wong Fei-Hung w obronie kultury Chin

Wong Fei-Hung urodził się w 1847 roku, a zmarł w roku 1924. Był mistrzem sztuk walki, nauczycielem, medykiem oraz rewolucjonistą. Bronił słabych i bezbronnych. Mieszkał w Kantonie. Uczył się
Wong Fei-Hung urodził się w 1847 roku, a zmarł w roku 1924. Był mistrzem sztuk walki, nauczycielem, medykiem oraz rewolucjonistą. Bronił słabych i bezbronnych. Mieszkał w Kantonie. Uczył się tradycyjnej chińskiej medycyny, wykorzystywał ją do leczenia wszystkich ludzi niezależnie od szacunku, jakim ich darzył czy ich stanu majątkowego. Sprzeciwiał się również dynastii Ching. Wong Fei-Hung stworzył także kombinację w sztukach walki "dziewięć specjalnych pięści", był również mistrzem walki długą pałką, którą pewnego razu pokonał 30 osobowy gang w dokach Kantonu. Jest to także postać, która była podstawą największej liczby filmów w historii kinematografii (jego postać wykorzystuje ponad 105 filmów). Bodaj najsłynniejszym, a na pewno jednym z najsłynniejszych jest "Wong Fei-Hung" Harka Tsui, szerzej znany jako "Once upon a time in China", tytuł anglojęzyczny brzmi tak, a nie inaczej, nie tylko z powodu nikłej znajomości postaci Wong Fei-Hunga w innych krajach poza Chinami, ale również dlatego, że Hark Tsui, jak wieść gminna głosi, inspirował się m.in. filmem "Once upon a time in the West" w reżyserii mistrza Sergio Leone. Jednak film nie jest wierną biografią tej legendarnej w Chinach postaci, na dobrą sprawę to nie jestem pewien czy można doszukiwać się większych podobieństw w życiorysach historycznego Wonga i jego filmowego odpowiednika, choć sporo faktów wydaje się zgadzać. Fabuła, zatem przedstawia się następująco: Chiny muszą stawić czoła zmianom związanym z postępem technicznym oraz nasilonym wpływom i przypływom obcokrajowców, w szczególności Amerykanów i Brytyjczyków. Każdy z tych krajów chce w mniejszy lub większy sposób wykorzystać Chiny do własnego zarobku (film jednak w żadnym wypadku nie demonizuje wszystkich obcokrajowców), rząd chiński jest im przychylny i ślepo zapatrzony w przybyszów z innych krajów. Starzy mistrzowie kung-fu muszą żebrać na życie. Zakazano nauki sztuk walki, czyli jednego z największych dorobków kultury chińskiej. Cały film zresztą skupia się na powolnej utracie kultury tego kraju. Na domiar złego panują również spory pomiędzy samymi Chińczykami, którzy nierzadko do moralnych nie należą. Pośród tych i innych problemów stoi Wong Fei-Hung, mistrz kung-fu i znakomity lekarz (w tej roli Jet Li), który w swym szpitalu nie tylko leczy, ale i uczy sztuk walki. Został, bowiem zobowiązany do powołania milicji przez wydalonego z kraju generała i zarazem przyjaciela Wong Fei-Hunga, nieprzychylnego polityce chińskiego rządu. Oprócz tego Wong musi zaopiekować się ciotką Yee, która wyraźnie darzy go uczuciem, a która przebywając długi czas w Ameryce nabrała wiele cudzoziemskich zwyczajów (w tej roli Rosamund Kwan). Jak się można zorientować po tym nieco przydługim opisie fabuły, porusza ona bardzo ważne problemy dla Chińczyków, więc i osoby interesujące się kulturą tego kraju nie powinny być zawiedzione, dla innych zresztą też coś jest, ale o tym trochę później. Film ów można w pewien sposób porównać do trylogii Sienkiewicza, która miała podbudować naród polski w trudnych czasach, podobnie jak czyni to "Dawno temu w Chinach", tyle, że na gruncie chińskim. Film jest też jednym z najsłynniejszych filmów wuxia, gdzie walki są niezwykle widowiskowe. Momentów, w których do głosu dochodzi kung-fu jest w tym filmie całkiem sporo, pojedynki są przy tym dynamiczne i ładnie sfilmowane oraz ciekawie zaaranżowane, szczególnie walki Wong Fei-Hunga z mistrzem Iron Robe, którego nie ima się stal, robią duże wrażenie. Woo-Ping Yuen stworzył zapadającą w pamięć i zapierającą dech w piersiach choreografię walk. Może nie zawsze do końca realistyczne (choć do poziomu z np. "Hero" dużo brakuje), ale na pewno doskonale się je ogląda. Cały film jest zresztą przedstawiony bardzo dobrze. Może ujęcia nie często sięgają artystycznych wyżyn, ale jest sporo ciekawych, a i reszta nie jest zła. Kamera porusza się z wyczuciem, nierzadko dobrze uzupełniając fabułę, którą nam pokazuje. Na początku recenzji wspomniałem, że owa fabuła tego filmu jest poważna. Faktycznie tak jest, ale pojawia się też trochę elementów komediowych, a jako, że jest to humor chiński nie każdego mogą rozśmieszyć. Dużym plusem jest fakt, że owe elementy schodzą na dalszy plan lub też całkiem znikają, gdy pojawiają się sceny dramatyczne. Jest też ich o wiele mniej w drugiej połowie filmu. Samo przedstawienie fabuły jest na początku nieco chaotyczne i szybkie zmiany akcji oraz niezbyt głęboka psychologizacja nie sprzyjają pogłębieniu sympatii do bohaterów (co w chińskich filmach akcji jest na porządku dziennym), lecz później akcja staje się spokojniejsza, a każdą sceną można się w pełni zadowolić. Z bohaterami przez ten czas możemy się również zaznajomić na tyle dobrze, że ich los przestaje nam być obojętny, co liczy się szczególnie w dramatycznych scenach końcowych filmu, bowiem, jak już wspomniałem, film ów to nie tylko kung-fu, to również fabuła. Na koniec wypada jeszcze poruszyć sprawę muzyki i aktorstwa. Jeżeli chodzi o to pierwsze to przez cały film, od czołówki po napisy końcowe, przewija się ten sam motyw muzyczny. Mi się on ogromnie podoba, ale nie musi każdemu. Jakby nie patrzeć, do filmu pasuje jak ulał. Reszta ścieżki dźwiękowej również sprawia pozytywne wrażenie, ale nie zapada w pamięć tak jak motyw przewodni. Aktorstwo również nie zawodzi, zbiry wyglądają na zbirów, a mistrzowie kung-fu na mistrzów kung-fu (biorąc pod uwagę ich utarty już wizerunek filmowy). Po okresie spadku popularności zyskanej filmem "Shao Lin Tzu" Jet Li powraca na szczyty sławy, przynajmniej w Chinach. Moim zdaniem całkiem zasłużenie, zagrał bowiem dobrze, walczył również niezgorzej i wraz z Rosamund Kwan był najjaśniejszą gwiazdą wśród obsady filmu. Podsumowując "Wong Fei-Hung", jego fabuła i wymowa są o wiele bardziej ważne dla Chińczyków, choć jak już wspomniałem osoby zainteresowane tym krajem również ją odczują. Oprócz tego fabuła jest po prostu ciekawa i, pomijając jej inne walory, najzwyczajniej w świecie nie nudzi, szczególnie miłośników kina sztuk walki, które są jedną z największych atrakcji filmu. Główną wadą są wg mnie elementy komediowe, ale jak pisałem potrafią usunąć się w cień. Dla niektórych owe elementy mogą być jednak plusem filmu. Krótko mówiąc: polecam!
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones