Recenzja filmu

Wojownik z Shaolin (1986)
Chia-Liang Liu
Jet Li
Cheng-Hui Yu

... Bo tu chodzi o kopanie...

Trójka mnichów z zakonu Shaolin, lecz dwóch różnych szkół, postanawia skorzystać z okazji, by zemścić się na niegodziwym cesarzu. Niezależnie od siebie, wyruszają na urodziny władcy, gdzie
Trójka mnichów z zakonu Shaolin, lecz dwóch różnych szkół, postanawia skorzystać z okazji, by zemścić się na niegodziwym cesarzu. Niezależnie od siebie, wyruszają na urodziny władcy, gdzie zamierzają go uśmiercić. Niestety nie udaje się to żadnemu z nich i zaczyna się pogoń cesarskiej armii za niedoszłymi zabójcami. Fabuła w żaden sposób nie wydaje się porywająca, czy chociażby intrygująca. Wszystko się już gdzieś widziało, w tuzinie tuzinów innych filmów chodziło dokładnie o to samo. Jednak oglądając ten jeden z pierwszych obrazów Jeta Li, który zapoczątkował jego światową karierę, nietrudno się zorientować, że fabuła miała być tylko spoidłem dla ukazania piękna ludzkiego ciała i osiągnięć po długich, żmudnych godzinach ćwiczeń. Mamy zatem niepowtarzalną okazję podziwiać bajeczne walki wręcz, na kije bądź włócznie. Walka jest głównym elementem „Wojownika” i, bez żadnej przesady, naprawdę imponującym. Mnisi klasztoru ćwiczący synchronicznie, walczący z kartkami papieru, ratujący gniazdo z jajkami... Może wydawać się to komiczne, w sumie takie jest, lecz oczy z zachwytu same się szerzej otwierają. Śmiem twierdzić, że gdyby film był zrobiony ze śmiertelną powagą, fabuła potraktowana wybitnie „na serio”, to nawet ta uczta dla oka pod postacią fenomenalnych bójek w stylu kung-fu, nie pozostawiłyby tak pozytywnego wrażenia. Sporym atutem „Wojownika z Shaolin” jest właśnie humoreska i beztroska, z jaką toczy się akcja. Film bynajmniej nie należy do kina wysokiej klasy, lecz nie takie były jego ambicje. Ma zapewnić przyjemne spędzenie czasu. I tak też się dzieje. Swoją komicznością doskonale poprawi nastrój, a niekończące się walki, zaczynające się już od pierwszych minut i trwające po ostatnie, nie pozwolą oderwać od siebie wzroku. 90 min. trwania seansu minie jak ręką odjął. „Wojownika” mogę polecić każdemu widzowi, który zmęczył się kontemplowaniem nad rozważaniami Bergmana w swoich obrazach lub po prostu tym, którzy szukają na wieczór czegoś ładnego, miłego i niewymagającego większego zaangażowania.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones